Postanowiłem się wcielić w babę a dokładniej w amerykańską gospodynię domową. Zainspirowały mnie do tego przeglądane od niechcenia niektóre programy telewizji satelitarnej. Zdarzyło się Wam przeglądać tv z nudów kanał po kanale, od niechcenia? Paniom to się pewnie się nie zdarza. Wy macie zawsze jakiś cel , my, trutnie domowe, przyznaję się bez bicia, robimy coś czasem bezmyślnie.
Wszedłem więc w rozmaite teleshopy, sklepy telewizyjne, które za tylko 179 zł (pod warunkiem, że zadzwonicie w ciągu 5 minut od nadania programu) oferują wrota do nieba, cud maszyny, które gotują potrawy, zdrowe i tanie w oka mgnieniu, same sprzątają dom i zabawiają gości, kobietom niwelują celluitus , dają wieczną młodość, nigdy nie tępiące się noże kuchenne, mężczyznom zaś oferowane są urządzenia, które z każdej fajtłapy uczynią Herkulesa przy pomocy nieskomplikowanych ćwiczeń na urządzeniach będących cudem współczesnej inżynierii.
Acha, większość tych urządzeń, środków odchudzających, diet, kosmetyków czerpie z osiągnięć wiedzy zdobytej w laboratoriach kosmicznych..
Wchłaniałem przy tym całe morze reklam skierowanych do tychże cura domestica , zrobiło mi się głupio, gdy zrozumiałem, że kobieta jest naprawdę szczęśliwa i uśmiechnięta jak się zaopatrzy w jedyny na świecie i tylko dla niej rodzaj podpasek, bądź zlikwiduje problem wzdęć i nietrzymania moczu. (jakby nie mogły pomóc darmowe ćwiczenia mięśni Kegla)
Tu już było obrzydliwie i zacząłem się zastanawiać, jak fakt oglądania takich reklam może wpłynąć na zdolność mężczyzn do prokreacji na przemian z powstrzymywaniem skłonności do torsji.
Wszystko to było podlane infantylnym uśmiechem sztucznych blondynek w różnym wieku, mężczyzn z plastikowymi szczękami i bezpłciowymi, wydepilowanymi torsami, Jeden wielki chór „.. oh, wonderful …, exactly”
Cały ten cyrk był produkcji U.S.A bądź produkowany na ich licencji i według amerykańskiego sposobu widzenia populacji ludzkiej na świecie.
Słynny american lifestyle to odrębny temat.Amerykanie są nauczeni (a według mnie raczej wytresowani) szanować swoje instytucje. Wmawia się im (głównie poprzez tzw. produkty kultury) że ich kraj jest najwspanialszym krajem, który kiedykolwiek istniał na ziemi. Ich wersja demokracji jest najprawdziwsza. Są imperium dobra, dlatego muszą wierzyć w swoich chłopców (żołnierzy) w lśniących myśliwcach i czołgach. Każda zrzucona bomba na miasteczko gdziekolwiek na świecie, jest zrzucana ze szczerym uśmiechem, jakby zrzucali dary z żywnością. Ktokolwiek waży się zaatakować tych Aniołów Sprawiedliwości, zostanie surowo ukarany, jego rodzina trafi do więzienia, bo nie była w stanie zaakceptować ewangelii pokoju, rozprzestrzenianej przyjaznym ogniem.
Oglądając więc te recepty na szczęście publikowane dla naszych, polskich, europejskich umysłów pamiętać musimy, że postrzegają nas z tamtej półkuli z wyższością i politowaniem, to nic, że u nas spotkanie domu, kościoła, który liczy 500-700 lat nie stanowi żadnego problemu a u nich dwustuletni dworek jest przedmiotem kultu historycznego, dla piewców tej kultury popcornu i hotdogów czy McDonalda postrzegani jesteśmy my nieamerykańcy, ni mniej, ni więcej ot tak. A może i dobrze . W końcu jesteśmy w doborowym towarzystwie.